Pomysł na blog wziął się z zaciekawienia językiem – zwłaszcza tak zwanym "językiem debaty publicznej", czyli w dużej mierze generowanym i używanym w mediach. Choć w ostatnich latach teoretycy i praktycy komunikacji publicznej chętnie głoszą przewagę kodów audiowizualnych nad językowymi, triumf kultury obrazkowej i wyższość ilustracji nad czcionką, to jakoś ciągle wierzę w słowo pisane i mówione, i w odbiorców potrafiących nie tylko zobaczyć, ale odczytać, usłyszeć i czasem nawet zrozumieć.
W Paryżu roku 1793 pewien deputowany stwierdził aforystycznie, że "słowa są siłą sprawczą rzeczy". Miał rację we Francji końca XVIII stulecia i miałby rację w Polsce początku XXI wieku. To, jak język organizuje życie publiczne, jak wpływa na rzeczywistość społeczną, najlepiej widać właśnie przez pryzmat mediów. Z drugiej strony język anten i łamów mówi nam sporo o mediach (bo media o języku wciąż nie za wiele), o kluczowych komunikatorach i aktorach dyskursu publicznego, wreszcie o nas samych – odbiorcach.
Zastanawiam się więc nad tym, jak mówią media i jak mówi się w mediach. Ciekawy wydaje mi zarówno poziom słów i zdań – na przykład kiedy jedno celne albo absurdalne sformułowanie determinuje debatę publiczną przez kilka dni – jak i poziom dyskursu, który dopiero po dłuższej, wielowątkowej obserwacji pozwala wnioskować o tym, jak media opowiadają fakty i co z tego opowiadania wynika.
Chcę poszukać odpowiedzi na pytanie, na ile media warunkują kształt języka używanego w przestrzeni publicznej – czy układając zdania, które mają być wygłoszone publicznie, myślimy już o dziennikarzu i nagłówkach? Jak drobna notatka w gazecie staje się tematem dnia w telewizji informacyjnej i otwiera wieczorny serwis informacyjny, czyli jak tworzy się sekwencyjne narratywizowanie i interpretowanie newsów? Czemu ono służy i jakie może mieć efekty? Następnie na ile można analizować publiczne prezentacje ważnych sporów czy choćby tzw. gorących newsów przez odszyfrowanie strategii komunikacyjnych poszczególnych nadawców/komunikatorów/aktorów debaty publicznej? I czy w ogóle można mówić w niektórych przypadkach o strategiach komunikacyjnych, tak chętnie opisywanych przez teoretyków, czy strategie nie odmalowują się tylko w interpretacji badacza, bo w rzeczywistości są dziełem przypadku lub pochodną zasad działania współczesnych mediów? I wreszcie najprostsze, a jedno z najważniejszych chyba pytań: kto, dlaczego i z jakim skutkiem "zarządza" językiem publicznym – skąd na przykład biorą się "komunikujące się marki" i co z tego dla nas, odbiorców mediów, wynika?
Będę posługiwała się ujęciami psycho- i socjolingwistyki, pragmatyki językowej, ale też analizą retoryczną i analizą dyskursu różnych form komunikacji publicznej. Poszukam manipulacji językowych w mediach; celowych albo bezcelowych, ale ciekawych emocjonalizacji i wartościowań; nieznośnej nowomowy i znakomitych skrzydlatych słów – zatem wszystkiego, co pomoże diagnozować kondycję współczesnych polskich mediów i polskiego języka publicznego.
Zapraszam do czytania, pisania i dyskutowania.