Rozbójnik Alibaba, "W sieci" - ciemna strona nowych mediów

rozbójnik alibaba


Nowe nagranie Rozbójnika Alibaby, wspieranego przez Pono, Kazana i Laurę – W sieci – jest nie tylko wpadającą w ucho, melodyczną piosenką. Przede wszystkim to jakże prawdziwa recenzja nowych mediów – zwłaszcza mediów społeczno-ściowych.

To swoiste memento, przestroga. Nie po raz pierwszy hip-hop stawia ważne pytania i – co istotne – nie daje prostych odpowiedzi ani łatwych rozwiązań. Przy obserwowanym dzisiaj hurraoptymistycznym korzystaniu z social mediów przez niemal wszystkich i niemal wszędzie nie można zapomnieć o różnych ryzykach, jakie się z tym wiążą. Dosadnie pokazuje to Alibaba.

Rozbójnik Alibaba to nowy projekt Roberta M., byłego członka ekipy Monopol, współpracownika znanego rapera Sokoła. Wydawcą albumu jest Prosto Label. Projekt ruszył na początku 2012 roku, a na swoim fanpage'u ma już blisko 7 tys. fanów (zob.) W pierwszym singlu Rozbójnik recenzuje nowe media – to prawdziwy, rzeczowy przekaz.

Ryzyka związane z nowymi mediami

Alibaba wskazuje na ryzyka, jakie wiążą się z korzystaniem z nowych mediów, zwłaszcza społecznościowych. Pokazuje, jak wiele niebezpieczeństw czyha na użytkownika sieci, który nie jest w stanie jasno rozdzielić wirtualności od realności. Na styku tych dwóch przestrzeni – realnej i wirtualnej – dochodzi do wielu nowych, dotychczas człowiekowi nieznanych zjawisk i zdarzeń. Użytkownik social mediów bardzo szybko odkrywa, jak prosto jest w sieci zawiązać nowe znajomości, jak bezceremonialnie można skracać dystans, jak wygodnie dzielić się swoimi zainteresowaniami oraz doświadczeniami. Dostrzega, jak łatwo można podejrzeć czyjąś prywatność i jak równie łatwo dokonać aktu autoekshibicjonizmu, publikując np. zdjęcia nowo narodzonej córki i obwieszczając w ten sposób całemu światu (no właśnie, komu?), że właśnie zostało się ojcem/matką (kapitalnie pokazuje to jeden z odcinków Dr. House'a, w którym pacjentką była osoba uzależniona od nowych mediów. Mąż siedzący przed gabinetem i czekający na wybudzenie żony po operacji był ostatnią osobą, która dowiedziała się o narodzinach potomka. Wcześniej żona poinformowała o tym, że czuje się dobrze, tysiące fanów jej osobistego bloga).

Ta bariera, jaką jest ekran i klawiatura albo – w dobie smartfonów i tabletów – tylko dotykowy, ciekłokrystaliczny ekran, daje współczesnemu człowiekowi iluzję dystansu, wrażenie anonimowości (o którą w dobie współczesnego internetu – społecznościowego – oraz zaawansowanych technik śledzenia użytkowników, choćby przez pliki cookies, coraz trudniej), wreszcie pozór niedostępności. To wszystko jednak, kiedy tak dokładniej przyjrzeć się temu, w jaki sposób i jak często korzystamy z mediów społecznościowych, pozostaje wyłącznie w sferze deklaracji. Coraz częściej wracamy do domu nie po klucze, portfel czy żeby sprawdzić, że na pewno wyłączyliśmy żelazko. Wracamy właśnie po smartfony, tablety czy netbooki/laptopy, które stanowią bramę do wirtualnego świata, świata – jak nam się wydaje – przyjaznego, bo od początku do końca (czy aby na pewno?) planowanego, kreowanego i kontrolowanego przez nas. I do tego to odwieczne przekonanie: "Przecież zawsze mogę przestać, mogę tam już nie »wejść«, nie odpisać etc." Oczywiście, w świecie rzeczywistym trudno nie pojawić się nagle w pracy, nie zareagować na pytanie zadane ze strony przyjaciela czy kolegi w realu, zignorować kogoś, kto potrącił nas w autobusie czy też naśmiewa się z naszego wyglądu. W internecie zdaje się to być prostsze. Zawsze przecież mam w odwodzie – myśli internauta – log out, ban, erase, cancell, czyli wyloguj, zbanuj (zablokuj, nie dopuszczaj), wykasuj, anuluj etc. Jeśli jednak tak, to dlaczego tak trudno nam zignorować to, co ktoś pisze o nas w internecie, kto komentuje, kto lubi, a kto krytykuje? Bo to również rzeczywistość, moja rzeczywistość – wirtualna, jednak nierzadko staje się realna, choćby przez to, jak odbierają mnie "w realu" inni – co o mnie sądzą, jak mnie postrzegają. Sieć staje się "miękkim" uzależnieniem miliardów ludzi na świecie, którzy co najmniej raz dziennie muszą sprawdzić pocztę, wejść na Facebooka, zobaczyć co słychać na Twitterze. Po prostu muszą, bo dlaczego by nie? Kto im zabroni?

Inną realną groźbą jest eskapizm – cyfrowy eskapizm, a więc ucieczka od problemów związanych z życiem społecznym, codziennością i rzeczywistością w świat iluzji i wyobrażeń, w świat przede wszystkim mediów społecznościowych. Kapitalnie zostało to pokazane w filmie Jana Komasy Sala samobójców – jak ogromna, narkotyzująca siła drzemie w nowych mediach, właśnie w sieci. Świat wirtualny wydaje się łatwiejszy, prostszy w ogarnięciu i zarządzaniu. Jest zbudowany i wsparty na oczekiwaniach i zachciankach użytkownika sieci. Chcę mieć takiego awatara. Bardzo proszę. Nie chcę o tym mówić. Bardzo proszę. Tego nie można w realu. Nie można zmienić twarzy. Nie sposób ignorować rodziny, przyjaciół, znajomych. W wirtualu – można. I to ile mamy wymówek – coś na łączach, nie zauważyłem, coś z komputerem etc. Mamy pełną – tak przynajmniej się nam wydaje – moc zarządzania naszymi relacjami z drugą stroną – inną osobą, ludźmi. Kimkolwiek oni są, a tego nie wiemy. To kolejna przewaga (ale również wada, o czym dalej) wirtuala nad realem. Wirtual jest mocny naszymi fantazjami, podnietami, wyimaginowanymi wyobrażeniami o innym świecie, o innych ludziach, którzy nas podziwiają, lubią, kochają i szanują. Budujemy go bardzo często na fałszywych podstawach – ktoś nas przyjmie do grona znajomych, polubi nasz status, życzliwie skomentuje zdjęcie, a już wydaje nam się, że jest naszym przyjacielem, któremu możemy zawierzyć. Zaskakująco łatwo przechodzimy od statusu OBCEGO do SWOJEGO. Łatwo przyjmujemy znajomych, rozmawiamy, ale również – jak pokazuje piosenka Alibaby – bawimy się i spotykamy. Problem pojawia się wtedy, kiedy ten bezceremonialny brak dystansu i spoufalanie się w mediach społecznościowych w prosty sposób przenosimy do reala. Wtedy, kiedy dana osoba czy grupa materializuje się na naszych oczach – tu i teraz. Chcemy, aby nasze fantazje o nich były prawdziwe. Dlatego tak łatwo przełamujemy dystans, zawieszamy nasz krytyczny ogląd sytuacji. Słowem: przestajemy być sobą, stajemy się w rzeczy samej awatarem swojej wirtualnej obecności w mediach społecznościowych. Zachodzi wymiana osobowości, a nawet tożsamości, choć to oczywiście skrajny przypadek.

Właśnie te mechanizmy świetnie pokazał Rozbójnik Alibaba w piosence W sieci. Kapitalny jest refren tego utworu, idealnie oddający przewagę wirtuala nad realem, zaklętą w nim ponętność: "Jestem tą ze zdjęcia, jestem już dostępna. No chodź, no chodź, no chodź". Zamiast "cześć, co słychać?" wirtual oferuje po prostu przedmiotowe "jestem już dostępna". To, że ktoś wszedł np. na Facebooka, już może być przez drugą stronę traktowane jako chęć spotkania, wymiany zdań. I tak w kółko. Z fałszywych przesłanek jedni użytkownicy wyciągają wnioski na temat drugich – bo mnie dodał do znajomych, bo polubił, bo wszedł do mojego albumu ze zdjęciami etc. A przecież za tym nie musi się nic kryć (jak nie wprost pokazuje Alibaba)! Ponadto wirtual budowany i wspierany jest naszymi fantazjami i zachciankami, dlatego właśnie w refrenie jest "jestem tą ze zdjęcia" i zaraz potem "no chodź, no chodź, no chodź". Wniosek: jestem na wyciągnięcie ręki, kiedy tylko chcesz, na kliknięcie myszką, uderzenie w klawisz klawiatury.

Poniżej można posłuchać nagrania W sieci Rozbójnika Alibaby feat. Pono, Kazan i Laura oraz przeczytać tekst utworu.

O zagrożeniu związanym z niebezpiecznym lawirowaniem między wirtualem i realem, przenoszeniem wprost znajomości z wirtuala do reala, przestrzega również kapitalna kampania społeczna PCK: Ala ma HIV, teraz masz i Ty (również do obejrzenia poniżej). Daje do myślenia.

Wreszcie na końcu można obejrzeć świetny eksperyment, polegający na przeniesieniu wprost świata wirtualnego do realnego i wynikających z tego absurdów. W humorystyczny sposób pokazano, jak różnią się nasze standardy w realu i wirtualu. To, co robimy nagminnie w mediach społecznościowych – przyjmujemy do grona znajomych tak naprawdę nieznajomych, lubimy rzeczy, których nie znamy, czy też obserwujemy, podążamy za tymi, których nawet nie kojarzymy, bohater filmu przeniósł do świata realnego. Jak wielkie zaskoczenie było ludzi, których zaczepiał na ulicy, pytając ich, czy może za nimi podążać – "Can I follow you?". Filmik w kapitalny sposób buduje dystans do przestrzeni wirtualnej, a tego nigdy za wiele.

Robójnik Alibaba feat. Pono, Kazan i Laura, W sieci

Tekst piosenki:

Był sobie chłopak, dziewczyna, zaczyna się jak zawsze
Jak zawsze nie wytrzymał, związek poległ w swoim czasie
I na razie dziewczyna znalazła innego
Chłopak poleciał w swój bal, nie ma nic w tym dziwnego
Ona zajarana życiem, myśli w dal, chce mieć dzieci
On zajęty piciem, siedzi w sieci, w melanż leci
Wolny status – przyjmuje wszystko z automatu
Lecz gdy widzi zdjęcie byłej dostaje ataku
Ona w swym szczęściu się pławi, on się w swym melanżu stacza
On wybacza wszystko, ona nie chce już z nim gadać
Ona ma swoje ognisko, on rozpada się jak życie
I wy to widzicie, bo idzie to na tablicę
Ona rozpoczęła rozdział, on starego nie mógł zamknąć
Utrzymywał kontakt na FB z jej koleżanką
Miał ją ciągle wśród znajomych, widział z innym swą dziewczynę
Chłopak się nie wylogował, rzucił się na linę

Refren (2x):
Jestem tą ze zdjęcia, jestem już dostępna
No chodź, no chodź, no chodź

On polubił jej komentarz, ona go zaczepiła
On na jej profil zerka, ona jest dla niego miła
On żeby zapamiętać ją wysłał zaproszenie
Dziewczyna na zdjęciach wygląda tak jak marzenie
Ona zaakceptowała go, on się poczuł wielki
Dla niego to strzał na sto, dla niej to kolejny on
Podekscytowany z jej ściany polubił wszystko
Klika zajarany, zżył się z nią naprawdę blisko
On już ma plany, wyjawił jej swe sekrety
Mimo że tak naprawdę nawet nie widział tej kobiety
Ona wrzuca nowe foty, on się coraz bardziej jara
W wirtualny seks romans ten się przeobraża
On się jara, ona też chce rozwijać to dalej
Z cyklu pokaż mi, to ja Tobie też pokażę
On jej wysłał swoje foty, ona odpisała na to:
"Zostaw moją córkę, ona jest czternastolatką"

Refren (2x)
Jestem tą ze zdjęcia, jestem już dostępna
No chodź, no chodź, no chodź

Przedmieścia, blok sześcian
W jednym z mieszkań, login, hasło
To konto, to jego na świat okno
Tablica za tablicą – na nich nikt nie pisze kredą
Dziś wrzuca coś ktoś, niech inni o tym wiedzą
I tak siedzi po północy
Ktoś go zaprosił – klik – profil: zgrabne ciało, piękne oczy
Z radości podskoczył, już nie zaśnie tej nocy
Na imię jej Jowita i ma czym pooddychać
Napisał: "Hej Jowita, fajne imię, co słychać?"
Odpisała: "Dziś się nudzę, może złapmy się w klubie?"
Myśli sobie: "Jest piątek i na koncie jest pieniążek
Więc czemu nie? W sumie? W sumie przygody lubię"
Wysłał numer, godzinę później tańczyli w klubie
Drink, taniec, flirt, drink, aż budzi go świt
Jakoś dziwnie wieczoru i jej twarzy nie pamięta
Wiezie go karetka, a diagnoza dla pacjenta:
"Usunięta lewa nerka"

Refren (2x):
Jestem tą ze zdjęcia, jestem już dostępna
No chodź, no chodź, no chodź

Kampania społeczna Polskiego Czerwonego Krzyża:
Zaproszenie do znajomychAla ma HIV, teraz masz i Ty

 Facebook w realu – zbuduj dystans do social mediów:
"Can I be your friend?" – Facebook in real life 

Facebook Slider
Facebook Slider

Facebook Slider