Zbigniew Boniek: mistrz niekomunikowania

 

Prezes PZPN opowiada dużo i barwnie, błyszczy w mediach, czaruje. Tylko ile w tym treści?

To już nie są czasy czerstwego i zgrzebnego Grzegorza Laty. Zbigniew Boniek lubi i umie grać z mediami, wchodzi w skórę raz reformatora, innym razem mentora, a już na pewno światowca. Uczy, bawi, wychowuje  prawie jak miś maskotka. W szermierce na słowa jest tak sprawny, że czasami wytrąca broń z ręki najbardziej wprawnym przeciwnikom.

Boniek Reformator 

Bezbłędnie wykorzystuje to, że jest następcą nieudolnego Laty. Od początku wykreował się na lidera reform w opozycji do "betonowych" działaczy kojarzących się z poprzednią epoką. Szedł do wyborów niemal jak Barack Obama, pod hasłem "Głosuj na zmiany", i przy każdej okazji podkreśla, że reformuje.

Jest nowa Szkoła Trenerów, nowy selekcjoner, nowi (młodzi) ludzie we władzach związku, nawet nowy rzecznik prasowy. Prezes tweetuje, ma kontakty we władzach europejskiej piłki, załatwia. Będzie w Polsce pierwszy w historii finał europejskiego pucharu na Stadionie Narodowym.

Mieszać tanie wino i mówić, co dobre

Kiedy przychodzi do programu, mistrzowsko miesza konwencje i nie pozwala się zaatakować. Kiedy zabierze głos, wykorzystuje to, że jako gościowi, ciężko jest mu przerwać i mówi, mówi, mówi… To, co chce. Zapytany, odnosi się jednym zdaniem do problemu i natychmiast zaczyna mówić o sukcesach. Pierwsza reprezentacja ma kłopoty? Prezes natychmiast diagnozuje: nie strzelamy bramek i sami je tracimy. Poza tym, gramy bardzo dobrze.

Ta konstrukcja przypomina uliczny sylogizm „tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie”, gdzie przyczyna miesza się ze skutkiem i obie nawzajem zajmują swoje miejsca. Cóż, że bez sensu, bo na tym od lat polega słabość polskiej reprezentacji (i każdej w ogóle, słabej). Ale na tym nie koniec: jeśli dziennikarz drąży temat pierwszej reprezentacji, prezes przypomina, że przecież nie tylko drużyna Adama Nawałki działa pod skrzydłami PZPN. W krytycznych momentach przypomina o reprezentacji młodzieżowej, której zwycięstwa idą na jego konto. Podprogowo przekazuje informację: już za chwilę będzie dobrze, a to dzięki moim działaniom. 

A jeśli dziennikarz chciałby być zbyt natarczywy, zawsze może sięgnąć po ulubiony środek, czyli skrócenie dystansu. Jednym to imponuje, innych wybija z rytmu. Kto nie chciałby być po imieniu ze Zbigniewem Bońkiem? Młodsi dziennikarze się tym zachłysną, a starsi, zanim wrócą do właściwego rytmu (jeśli zaczęli rozmowę oficjalnie), już muszą kończyć wywiad. Do tego momentu jest 1:0 dla prezesa PZPN, a drugiej połowy nie ma i nie będzie.

O autorze

Majchrzyk


Łukasz Majchrzyk
 – 
dziennikarz portalu Polsatsport.pl, prawnik, zafascynowany tym, jak media oddziałują na sport i odwrotnie. Fan piłki nożnej, koszykówki, siatkówki. Współpracuje z tygodnikiem "Do Rzeczy" oraz dziennikiem "Rzeczpospolita".
 

Zdjęcie: PAP/Leszek Szymański (za: www.sport.wp.pl/kat,86078,title,Boniek-nie-przejmujmy-sie-decyzja-FIFA,wid,16310186,wiadomosc.html?ticaid=1126d7&_ticrsn=5)