Tożsamość nauk o mediach. Przyczynek do dyskusji

Maciej Mrozowski
Tożsamość nauk o mediach. Przyczynek do dyskusji,
"Studia Medioznawcze" 2012, nr 2 (49), s. 24-30.

Decyzje administracyjne nie mogą ani stworzyć, ani zlikwidować żadnej dyscypliny naukowej, bo o tym decydują czynniki inne niż wola urzędnicza. Decyzje administracyjne mogą jednak ułatwiać lub utrudniać rozwój każdej dyscypliny badawczej, zwłaszcza jeśli mają wpływ na alokację środków finansowych wspomagających badania (i badaczy). A tak się zwykle dzieje. Decyzja Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego o wyodrębnieniu nauk o mediach nie tworzy nowej dyscypliny, bo nauka o mediach istnieje w Polsce od dawna, rozwijając się pod różnymi szyldami i życzliwym patronatem właściwie wszystkich nauk humanistycznych i społecznych. W ostatnich latach sytuacja dojrzewała do systemowych rozwiązań. Oddolne próby integracji środowiska badaczy mediów i komunikacji społecznej, których przejawem były coroczne ogólnopolskie konferencje Instytutu Dziennikarstwa UW oraz powstanie Polskiego Towarzystwa Komunikacji Społecznej, pokazywały, że środowisko to jest całkiem spore i zróżnicowane i wciąż dołączają do niego nowi adepci z oryginalnymi pomysłami i sporymi ambicjami. Stąd inicjatywa ujęcia owej próby integracji w instytucjonalne ramy w postaci wyodrębnionej nauki o mediach i komunikowaniu społecznym.

Starania te zostały uwieńczone sukcesem i w pejzażu instytucjonalnym nauki polskiej pojawiły się nauki o mediachWprawdzie malkontenci mogą biadolić, że sukces jest połowiczny, bo ramy nauk o mediach są dużo węższe niż te postulowane przez autorów inicjatywy, ale niech tam, nie można od razu mieć wszystkiego. Ważne, że jest płaszczyzna integracji. I nawet malkontenci mogliby być kontenci, gdyby nie to, że ministerialna ręka zamaszystym gestem oddzieliła nauki humanistyczne od społecznych, lokując nauki o mediach w obszarze tych drugich. Tak więc medioznawcy uzyskali możliwość integracji swojego pola badawczego akurat wtedy, gdy pole to zostało przeorane na pół biurokratyczną bruzdą, która zapewne nie przekreśli, choć na pewno utrudni budowanie kompleksowej wiedzy o mediach.

Świadomi tych ograniczeń, ale ich nieakceptujący, Marek Jabłonowski i Tomasz Gackowski kreślą ambitny, wybiegający w przyszłość program budowania tożsamości nauk o mediach, nastawiony na długofalową integrację wszystkich środowisk i dyscyplin zajmujących się mediami. Podkreślając, że środowiska te znalazły się "w przełomowym momencie własnej drogi", obaj autorzy szukają właściwego drogowskazu wskazującego kierunek lub kierunki ich dalszego, długiego marszu. Uznają oni, iż w nowej rzeczywistości nauki o mediach muszą mieć charakter eklektyczny, ukorzeniając się na pograniczu, a w istocie w poprzek tradycyjnych dziedzin nauki, co zresztą cechuje badania mediów od początku, tj. od chwili powstania w USA w latach 30. ubiegłego wieku mass media research. W wariancie amerykańskim bazowymi dyscyplinami dla badania mediów były politologia, socjologia i psychologia, a po niebywałym rozkwicie brytyjskich studiów kulturowych do kanonu włączono także szeroko ujmowane kulturoznawstwo. Nasi autorzy idą jeszcze dalej, zapraszając do integracji i współtworzenia tożsamości nauk o mediach właściwie wszystkich badaczy działających w obszarze nauk humanistycznych, społecznych i technicznych.

Trudno prognozować, czy zamysł tak szeroko pojętej integracji nauk o mediach ma szanse powodzenia. Gdyby tak się stało, byłby to epokowy sukces. Jednakże historyczne nawyki, instytucjonalne podziały oraz partykularne interesy badaczy mediów wywodzących się z różnych dyscyplin będą zapewne czynić swoje, czyli preferować troskę o dobro swojej dyscypliny. Ale przecież to, co swoje, staje się teraz tym, co wspólne, dlatego wymiana doświadczeń, częściowa przynajmniej współpraca oraz strategiczna lojalność będą zbliżać różne środowiska. To pewne, bo tak nakazuje rozsądek. Siły odśrodkowe i dośrodkowe od zawsze działające w polu nauki także w przypadku nauk o mediach będą się równoważyć, ze zmienną – rzecz jasna – dynamiką. Zakładając zatem, że każda dyscyplina i subdyscyplina wskazana przez Jabłonowskiego i Gackowskiego będzie rozwijać swoje i swoiste dla własnej tożsamości badania mediów, należy postulować tworzenie wspólnych, interdyscyplinarnych, transdyscyplinarnych i multidyscyplinarnych programów badawczych. To najlepsza droga do wszechstronnego rozwoju i umacniania pozycji nauk o mediach. Jeśli bowiem nauka ta ma chwytać i rozpoznawać całą złożoność i wieloaspektowość współczesnych mediów oraz ich oddziaływanie na różne sfery życia, musi badać je równocześnie z różnych punktów widzenia i w kontekście różnych perspektyw teoriopoznawczych. Innymi słowy: pole badawcze nauk o mediach musi być paralelne do pola działania mediów. To właśnie tu, czyli w sferze uwarunkowań i regulacji, konwergencji technologicznej i programowej, odbioru i efektów mediów, należy definiować problemy i programy badawcze, przy czym ich naczelnym zadaniem powinna być zawsze odpowiedź na pytanie: jak media pośredniczą między różnymi sferami życia, w jakim zakresie i stopniu integrują lub dezintegrują różne obszary ludzkiej aktywności, jednostkowej i zbiorowej. Podjęcie takich badań przyniesie też rozmaite korzyści środowiskowe, w tym np. szybkie wyodrębnienie się kilku silnych ośrodków naukowych, dysponujących znacznym potencjałem badawczym i zdolnością lobbingową.

Zgłoszony wyżej postulat wymaga systemowego ujmowania pola badawczego nauk o mediach. Można to czynić na wiele różnych sposobów, jednak zacząć wypada od najprostszego, czyli od oparcia się na klasycznej teorii systemu społecznego Talcotta Parsonsa. Jak wiadomo, koncepcja ta ujmuje system społeczny jako mniej lub bardziej zintegrowaną całość, która składa się z czterech podsystemów, a każdy z nich pełni istotne funkcje na rzecz całości. Tak więc podsystem polityczny wskazuje cele rozwoju i mobilizuje do ich realizacji, podsystem ekonomiczny dostarcza środków zaspokajających potrzeby egzystencjalne, podsystem kultury dostarcza wzorów oraz reguluje napięcia, a podsystem wspólnot społecznych określa normy postępowania i zobowiązania wzajemne. Parsonsa media interesowały niespecjalnie, bo gdy tworzył swoją teorię, nie były tak ważnym elementem rzeczywistości, jakim są obecnie, toteż nie przewidywał dla nich szczególnie eksponowanego miejsca w systemie. Ale sytuacja się zmieniła i dziś, w społeczeństwie ponowoczesnym (nazywanym też informacyjno-komunikacyjnym lub sieciowym), media stanowią centralne spoiwo całego systemu. Są one dla każdego podsystemu głównym kanałem oddziaływania na pozostałe podsystemy i równocześnie przenoszą na ten podsystem oddziaływaniom z ich strony. Przy tym media coraz bardziej się autonomizują, urastając wręcz do rangi piątego podsystemu, który kieruje się swoimi interesami, rządzi się swoimi prawami i narzuca "logikę mediów" całemu otoczeniu. Na tym polegają w istocie wszystkie odmiany teorii mediatyzacji życia społecznego (np. koncepcja Pierre'a Bourdieu panowania telewizyjnego dziennikarstwa nad różnymi polami produkcji kulturalnej). I z tego właśnie względu należy zmodyfikować koncepcję Parsonsa, wyodrębniając podsystem mediów, i zaznaczyć jego strukturalne i funkcjonalne powiązania z wszystkimi pozostałymi podsystemami. W najprostszej, schematycznej postaci taki układ zależności pokazuje rys. 1, który jest zarazem matrycą pola badawczego nauk o mediach. Szczegółowe opisanie tego pola, czyli zidentyfikowanie wszystkich mechanizmów mediatyzacji oraz związanych z nimi problemów, to jedno z pierwszych zadań nauk o mediach.
  Nowy obraz 1.bmp

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rys. 1. Media w systemie społecznym – matryca pola badawczego nauk o mediach

Przedstawiony rysunek jest tylko matrycą pola badawczego nauk o mediach, najogólniejszymi jego ramami, w żadnym razie modelem czy paradygmatem badawczym. Głównie dlatego, że współczesna rzeczywistość i teoria społeczna odbiegają znacznie od koncepcji Parsonsa. Za sprawą wielu procesów cywilizacyjnych i kulturowych, w których media mają rosnący udział, dzisiejsze systemy społeczne tracą stabilność i przejrzystość, cechy zakładane przez klasyczne teorie systemowe. Od pionierskiej koncepcji "szoku przyszłości" Alvina Tofflera, przez różne odmiany filozofii postmodernistycznej, z ideą "płynnej nowoczesności" Zygmunta Baumana na czele, aż po najświeższy koncept "przestrzeni przepływów" Manuela Castellsa, wszystkie wiodące dziś teorie podkreślają, że współczesne systemy społeczne znajdują się w stanie permanentnych zmian, ciągłej permutacji. Czy prowadzi to do powstania "rzeczywistości integralnej" jak sugeruje Jean Baudrillard, czy raczej do chaosu i destrukcji, jak wieszczą inni? Tego jeszcze nie wiemy. Ważne jest, że pole badawcze nauk o mediach sytuuje się w samym centrum dziejowej zawieruchy, rzecz można w oku cyklonu. To z góry niejako wyklucza stworzenie uporządkowanej i stabilnej "mapy poznawczej" tego pola, wszak same media też przechodzą ciągłą "mediamorfozę". Oznacza to, że badacze mediów muszą wciąż modyfikować kartografię takiej mapy, nie tylko ciągle aktualizując konfiguracje kluczowych problemów badawczych, muszą także wprowadzać nowe współrzędne porządkujące kolejne fazy przekształceń.

Wartość teoretyczna i metodologiczna schematu przedstawionego na rys. 1 nie polega zatem na wstępnej parcelacji pola badawczego nauk o mediach, lecz na czymś innym, znacznie ważniejszym – na wynikającej z niego dyrektywie, która nakazuje badanie wszystkich form mediatyzacji życia społecznego w kontekście wielorakich sprzężeń, w całym splocie systemowych uwarunkowań i powiązań. Ograniczanie badań mediów tylko do obszaru jednego podsystemu czy, tym bardziej, jakiejś jego części, traci dziś sens, gdyż usuwa z pola widzenia całą dynamikę współzależności, w którą wpisane są współczesne media. To tak, jakby badać teksturę kunsztownej tkaniny, mieniącej się tysiącami refleksów, wyciągając z niej i kładąc pod lupę pojedyncze włókna. By odwołać się do przykładu bliższego medioznawstwu: badania komunikowania politycznego zamykające się w trójkącie relacji: aktorzy polityczni–media–obywatele, nie są już w stanie wyjaśnić rzeczywistego charakteru procesów politycznych. Charakter tych procesów jest bowiem w równym stopniu, niekiedy nawet większym, warunkowany przez mediatyzację stosunków ekonomicznych, zjawisk kulturowych oraz form życia społecznego niż mediatyzację polityki tout court. Zwracają na to uwagę autorzy rozwijający koncepcję postpolityki. Lecz nawet oni, rozszerzając pole widzenia, ograniczają je zwykle do kontekstu kultury popularnej i ideologii konsumpcjonizmu – postpolityka to dla nich głównie popkulturyzacja polityki oraz absolutyzowanie technik marketingowych, czyli karnawalizacja plus manipulacja. A przecież postpolityka to następstwo głębokich przemian całego systemu, sięgających korzeni ludzkiego życia, czyli relacji międzypokoleniowych oraz więzi wspólnotowych. Nawiązując do klasycznego studium Margaret Mead Kultura i tożsamość, można założyć, że postpolityka pojawia się wtedy, gdy następuje odwrócenie relacji międzypokoleniowych, tzn. gdy relacje postfiguratywne (młodsze pokolenie przejmuje wzorce starszego) ustępują miejsca relacjom prefiguratywnym (młodsze pokolenie narzuca wzorce starszemu), a to właśnie zaczyna być dziś normą. Zmiana taka nie mogłaby się dokonywać bez aktywnej roli mediów, które podsuwają ludziom młodym nowe wzory tożsamości (indywidualizm, autokreacja) oraz stymulują nowe formy ich uczestnictwa w życiu społecznym (aktywność, prosumpcja, społeczności sieciowe).

Powyższe uwagi prowadzą nieuchronnie do wniosku, iż niezależnie od prac przyczynkarskich czy studiów sektorowych, odzwierciedlających partykularne zainteresowania i ambicje, wyrazista tożsamość nauk o mediach może się ukształtować tylko w wyniku interdyscyplinarnych programów badawczych, które będą ujmować działania mediów szeroko i wieloaspektowo, równocześnie integrując różne środowiska badawcze. Bez tego nauki o mediach pozostaną eklektyczną i rozproszoną subdyscypliną, niemającą większego wpływy na ogólny rozwój nauki, ani tym bardziej na rzeczywistość. A właśnie wpływ nauk o mediach na rzeczywistość będzie ostatecznym kryterium oceny ich wartości, także dla instytucji i gremiów decydujących o finansowaniu nauki.

Żeby nie poprzestać na ogólnych i słusznych, acz nieco gołosłownych postulatach, obarczając innych ciężarem przekuwania idei w propozycje badawcze, należy wskazać kilka pomysłów na opracowanie kompleksowych programów badawczych w dziedzinie nauk o mediach. Jak się wydaje, w obecnej polskiej rzeczywistości co najmniej trzy takie pomysły zasługują na poważne potraktowanie i podjęcie odpowiednich inicjatyw.

Pierwszym takim programem powinno być opracowanie teoretycznych podstaw do odrodzenia, a w istocie stworzenia od podstaw modelu mediów publicznych na miarę potrzeb naszego społeczeństwa. Dla wszystkich medioznawców, i nie tylko ich, jest już chyba jasne, że obecny model zawiódł na całej linii, a nasze media publiczne znajdują się w stanie całkowitego upadku. Wyjęte spod publicznej kontroli, od początku były terenem penetracji partyjnych i koteryjnych interesów. Gdy zaś zaczęły naśladować media komercyjne, zamiast przeciwstawić im inną formułę programową, ostatecznie straciły swoją tożsamość, a wraz z nią lojalność milionów abonentów. Dziś żeby trwać, muszą desperacko walczyć o wpływy z emisji reklam, co ostatecznie przypieczętowuje ich wtórną (funkcjonalną) prywatyzację – żyjąc prawie w całości z reklam, służą prawie wyłącznie interesom prywatnym reklamodawców, dostawców programów oraz swoich pracowników (w tym przypadku "prawie" nie czyni różnicy). Dramatyzm sytuacji wymaga więc podjęcia radykalnych działań. Żerujące na tych mediach koterie chcą wyłącznie takich zmian, które zapewnią "zwiększenie ściągalności abonamentu". Gdyby tak się stało, byłby to epokowy triumf politycznego cynizmu i prywaty nad interesem publicznym. Rzeczywistą reformę naszych mediów publicznych należy bowiem zacząć od podstaw, czyli od określenia celów ich istnienia i ustanowienia publicznej kontroli nad nimi. Punktem wyjścia musi być szczegółowa, jakościowa definicja misji publicznej, oparta na protokole do traktatu amsterdamskiego, w którym zapisano, że celem mediów publicznych ma być zaspokajanie demokratycznych, społecznych i kulturalnych potrzeb społeczeństwa oraz zwiększanie pluralizmu w sferze mediów. Zadaniem proponowanego programu badawczego byłoby właśnie ustalenie, jakie to mianowicie konkretne potrzeby demokratyczne, społeczne i kulturalne miałyby być zaspokajane przez nasze odnowione media publiczne i jak powinny one to czynić, by stanowić rzeczywistą alternatywę dla mediów prywatnych. Żeby to zrobić rzetelnie i realistycznie, i na tej podstawie sformułować taki katalog zadań programowych, które dadzą się przenieść na grunt praktyki programowej, a także by można było kontrolować stopień i jakość realizacji tych zadań, konieczne są gruntowne studia łączące perspektywę medioznawczą z politologiczną, socjologiczną i kulturoznawczą. To wyzwanie na miarę naszych potrzeb. Trzeba wierzyć, że także na miarę możliwości startujących nauk o mediach.

Drugi pomysł na opracowanie kompleksowego programu badawczego kształtującego tożsamość nauk o mediach powinien dotyczyć wpływu mediów komercyjnych na różne obszary życia społecznego. Pojawienie się tych mediów w Polsce to efekt transformacji systemu politycznego i ekonomicznego. Ich dynamiczny rozwój szybko spowodował, że same zaczęły wywierać głęboki wpływ na politykę, gospodarkę, kulturę i całe życie społeczne. Z jednej strony odzwierciedlając zachodzące przemiany, a z drugiej kreując nowe trendy i metodycznie rozszerzając swoje pole oddziaływania, media komercyjne stały się głównym czynnikiem (a przynajmniej promotorem) zmian modernizacyjnych w Polsce. Próba całościowego zbilansowania tych zmian, ze szczególnym uwzględnieniem ich wpływu na wzory tożsamości i wzorce osobowe, pożądane modele kariery zawodowej i aspiracje życiowe, budowanie kapitału społecznego, a także przekonania normatywne i sposoby porozumiewania się Polaków, pozwoli określić głębokość zachodzących zmian. W szczególności chodziłoby o ustalenie, czy zmiany stymulowane przez media prywatne mają płytki i powierzchowny charakter, zauważalny tylko w polu widzenia tych mediów, czy też sięgają głębszych pokładów naszej mentalności, obyczajowości i kultury oraz czy nadawane przez te media treści (będące sformatowaną transmisją zachodniej kultury popularnej) zwiększają, czy zmniejszają umiejętności adaptacyjne Polaków. Na podstawie takich studiów będzie można, z jednej strony, konstruować standardy społecznej odpowiedzialności mediów, dające podstawę do egzekwowania ich rzeczywistej odpowiedzialności (np. poprzez samoregulację), a z drugiej ‒ opracować kompleksowy program edukacji medialnej, budzącej krytyczny stosunek do mediów, a przez to podnoszącej wymagania stawiane im przez odbiorców. Jak się wydaje, zdolność do realizacji wskazanych wyżej zadań badawczych i praktycznych będzie testem społecznej użyteczności nauk o mediach, którego nasi medioznawczy nie unikną, a ściąganie z zagranicznych publikacji nie wystarczy, by go zdać.

Wreszcie trzecim, wartym podjęcia, programem badawczym budującym tożsamość nauk o mediach powinna być długofalowa obserwacja reakcji "starych" mediów na ekspansję internetu oraz ich koegzystencja z "nowymi" mediami w środowisku komunikacji sieciowej. Pora zaprzestać spekulowania na temat przyszłości prasy drukowanej i szans jej przetrwania, nie ma też sensu litować się nad losem wydawców gazet, tracących zyski, i dziennikarzy prasowych, tracących pracę. Skoro tak się dzieje w wielu krajach wysoko rozwiniętych, znaczy to, że tak być musi. Widocznie jest to elementem dokonujących się przemian cywilizacyjnych. Zamiast więc martwić się tym, co zanika, lepiej obserwować to, co się rodzi i rozwija. A wszystkie dotychczasowe badania pokazują, że komunikacyjna aktywność ludzi wcale nie maleje, nawet rośnie, zmieniają się zaś jej formy. Należy zatem uważnie śledzić te zmiany z obu, by tak rzec, końców, tzn. zarówno od strony dostawców i nadawców treści medialnych, jak też odbiorców i użytkowników tych treści. To, że media elektroniczne radzą sobie niezgorzej w wymogami "cyfrowej konwergencji", widać gołym okiem, bardziej problematyczne jest zderzenie z siecią mediów drukowanych. Ludzie czytają mniej prasy i książek, ale to nie znaczy, że w ogóle mniej czytają, bo przecież internet zalewa nas potokiem słowa pisanego. Rzecz w tym, jakie to są słowa, jak są czytane i pojmowane. Także to, że "dzieci sieci" dojrzewają inaczej niż ich rodzice wychowani na "starych" mediach, wiemy bez lektury książek Dona Tapscotta, ale już jego zachwyty nad inteligencją i kreatywnością pierwszego pokolenia ukształtowanego przez internet wymagają sprawdzenia. Bo jeśli to prawda, należałoby cieszyć się z upadku prasy i spadku czytelnictwa książek, zachęcając młodzież do czerpania z internetu pełnymi garściami, trzeba by też co rychlej ustalić, jakie to cechy "nowych" mediów sprawiają, że tak bardzo górują one nad "starymi" mediami. Z drugiej jednak strony nie można lekceważyć alarmistycznych głosów, które wskazują na dokładnie odwrotne skutki ekspansji "nowych" mediów, tzn. na spłycenie, a nawet regres inteligencji ludzi poświęcających im sporo czasu. Tak czy inaczej, jest co badać. Tym bardziej, że nie można w sposób prosty przenosić ustaleń zachodnich badaczy na nasze społeczeństwo, bo "nowe" media wkraczają w rzeczywistość kraju zapóźnionego w rozwoju. Priorytetowym celem naszych badaczy powinno być więc ustalenie, czy rozwój "nowych" mediów pozwoli szybciej przezwyciężyć owo zapóźnienie, czy też będzie utrwalać, a może nawet pogłębiać dystans cywilizacyjny dzielący nas od krajów wyżej rozwiniętych.

Jak łatwo zauważyć, żaden z trzech proponowanych programów badawczych nie epatuje oryginalnością i pomysłowością, za to wszystkie dotyczą zjawisk o fundamentalnym znaczeniu dla rozwoju naszego systemu społecznego. Bo tak w moim najgłębszym przekonaniu powinien wyglądać start nowej dyscypliny badawczej. Nie oznacza to, że nie powinno w niej być miejsca dla oryginalnych pomysłów, nowatorskich rozwiązań czy pionierskich eksperymentów, ale nie one powinny wyznaczać główny nurt nauk o mediach w początkowym stadium ich konsolidacji i rozwoju. Zacząć należy od zbilansowania dotychczasowego dorobku polskiego medioznawstwa i uruchomienia takich programów badawczych, które zbiorowym wysiłkiem wielu środowisk i instytutów ukażą, jakie są polskie media i jak wpływają na naszą rzeczywistość. To fundament. Dopiero na nim można, a nawet należy rozwijać nowe pomysły.

Programowy artykuł Marka Jabłonowskiego i Tomasza Gackowskiego kończy się zaproszeniem do dyskusji. Moje uwagi są odzewem na to zaproszenie. Jeśli sprowokują one do krytycznej refleksji podczas zbliżającej się konferencji Instytutu Dziennikarstwa UW poświęconej "Tożsamości nauk o mediach", spełnią pokładane w nich nadzieje autora. 

 

Tożsamość nauk o mediach. Przyczynek do dyskusji

The identity of media studies. Contribution to thediscussion

 

SŁOWA KLUCZOWE

dyscyplina, nauki o mediach, medioznawstwo, terminologia, metodologia, obszar badawczy

KEY WORDS

academic discipline, media studies, terminology, methodology, research field

STRESZCZENIE

Nauki o mediach to jedna z formalnie najmłodszych w Polsce dyscyplin znajdujących się na styku obszaru nauk społecznych, humanistycznych oraz technicznych. W wymiarze powszechnym jest również relatywnie młodym kierunkiem kształcenia. Dyskusja nad statusem i tożsamością nauk o mediach została rozpoczęta i będzie nabierała dynamiki. Powstały i powstają liczne ośrodki o naukowych i dydaktycznych ambicjach w zakresie nauk o mediach, co roku odbywają się rozliczne konferencje, wydawanych jest coraz więcej druków zwartych i recenzowanych periodyków poświęconych mediom masowym oraz ich wpływie na otaczającą nas rzeczywistość. Te wszystkie aspekty sprawiają, iż niezbędne dla badaczy mediów wydaje się ustalenie rudymentów – tożsamości – nowej "starej" dyscypliny – nauk o mediach: wskazanie zadań, jakie przed nią stoją, terminologii, fundamentów teoretycznych czy metodologii badań. Musimy zbudować gmach dyscypliny, która wsparta w swej interdyscyplinarności i eklektyczności na trzech filarach – nauk społecznych, humanistycznych i technicznych – winna odgrywać coraz istotniejszą rolę w procesie poznawania i rozumienia otaczającej nas rzeczywistości, która zdaje się być coraz bardziej zmediatyzowana, zapośredniczona, warunkowana przez wszechobecne media masowe. Przed doroczną czerwcowa konferencją Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, w roku 2012 poświęconą tożsamości nauk o mediach, redakcja "Studiów Medioznawczych" przedstawia dotyczący tej kwestii artykuł Marka Jabłonowskiego i Tomasza Gackowskiego oraz głos w inicjowanej dyskusji Macieja Mrozowskiego.

ABSTRACT

Media studies is formally one of the youngest academic disciplines in Poland where social studies, humanities and technical sciences interconnect. In general, it is also perceived as a relatively young area of education. The discussion on the status and identity of media studies has started and will gain dynamics. Research centers with didactic ambitions are sprouting, conferences are being annually held, more and more publications and periodicals dedicated to mass media and their influence on reality are being published. All these aspects make it necessary for media scholars to state the bare rudiments of – the identity – of this new "old" discipline – media studies: establishing its goals, terms, theoretical foundations and research methodology. A structure of the discipline must be built based on, in its eclecticism and interdisciplinarity, three pilars – social studies, humanities and sciences. It should play a crucial role in the process of discovering and understanding the reality, which surrounds us and seems to be all the more mediatized, mediated and dependant on the ever-present mass media. Before the annual June conference of the Institute of Journalism of the University of Warsaw, the year 2012 being dedicated to the identity of media studies, the editorial board of "Media Studies" presents an article by Marek Jabłonowski and Tomasz Gackowski dedicated to this topic, with the voice of Maciej Mrozowski initiating the discussion.

Facebook Slider
Facebook Slider

Facebook Slider